poniedziałek, 12 lipca 2010
Baku- czyli stolica Azerbejdżanu ropą pachnąca;)
:)Kochani, w końcu dotarliśmy na miejsce!:)Pierwsze wrażenia? Trudności dojazdu do Baku z lotniska pomógł nam opanować świeżo poznany młody Azerbejdżanin, który nie tylko pojechał z nami autobusem, ale też opłacił przejazd metrem do miejsca, w którym mieliśmy się spotkać z moją znajomą z Couch Surfing- Azerbejdżanką Wafą. Azerbejdżanie kojarzą Polaków z dwóch rzeczy:polityka ( pytanie o prezydenta, o katastrofę lotniczą), oraz film Czterej pancerni i pies. Oprócz tego nasz młody znajomy nie mógł się nadziwić dlaczego wybraliśmy właśnie ten kraj na wyprawę. Nasz zachwyt nad Kaukazem nie wydawał się go przekonywać, ale był szczęśliwy, że mógł nas poznać:) Pierwsze koty za płoty i po godzince spotkaliśmy się z Wafą:) Oprowadziła nas po mieście,nakarmiła plus zaoferowała nocleg, co bardzo ułatwiło nam start podróży:)Kolejnego dnia od rana postanowiliśmy mimo wielkiego upału zwiedzić najbardziej znane miejsca w Baku: piękny park fontann, pałac Szachów Shirvanu, Wieża Dziewicza. Nie zabrakło posiłku w typowej lokancie Azerskiej, gdzie pokazując palcami mogliśmy wybrać dania wyglądające na zjadliwe. Jedną z szybszych, zjadliwych potraw było lachmadzun, czyli coś w rodzaju naszej pizzy, ale z dodatkiem dużej ilości baraniny oraz natek pietruszki ( Pietruszka jest dodawana do prawie każdego dania Azerskiego. Z uwagi na małą ilość warzyw w diecie azerskiej, uzupełniają sobie oni w ten sposób brak niektórych witamin). Dzień zakończyliśmy ponownym spotkaniem z naszą znajomą Wafą i przejazdem na dworzec autobusowy, z którego mieliśmy udać się w dalszą podróż.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz